Hej kochani !
Przepraszam, że posty nie pojawiają się systematycznie, w ostatnim czasie jakoś gorzej się czuję i momentami mam ochotę po prostu iść się położyć, czy spać i nic, totalnie nic nie robić. Postaram się to zmienić i kiedy tylko czuję się lepiej siadam i piszę po kilka postów, chociaż tak po części i potem je kończę, albo robię zdjęcia. Okej a teraz przejdźmy do posta :)
Dawno nie było postu z serii Monia testuje, więc dziś chcę to trochę nadrobić :D A na tą okazję wybrałam cienie z Inglota, które już od dłuższego czasu ostro testuję. Nie lubię zbędnie przeciągać, więc przejdźmy do konkretów i proszę koniecznie doczytajcie końcówkę bo wspominam o nadchodzącym konkursie ! --->
Dawno nie było postu z serii Monia testuje, więc dziś chcę to trochę nadrobić :D A na tą okazję wybrałam cienie z Inglota, które już od dłuższego czasu ostro testuję. Nie lubię zbędnie przeciągać, więc przejdźmy do konkretów i proszę koniecznie doczytajcie końcówkę bo wspominam o nadchodzącym konkursie ! --->
Przed samym omówieniem cieni chciałam wspomnieć, że cienie są oddzielnie kupowane, a ta magnetyczna paletka jest wielokrotnego użytku. Całkiem ładnie i przyjemnie się prezentuje, sama się nie otwiera i w każdej chwili możemy zmienić kolejność ułożenia cieni lub wymienić te najmniej używane na nowe co mnie bardzo w niej cieszy :) Jeśli chodzi o ceny ... Sama jedna taka paletka magnetyczna bez cieni kosztuje w okolicach 20 zł, więc nie dużo, natomiast jeden taki cień koło 17 zł, a to jest już większy koszt, zwłaszcza, że paletka ma 10 miejsc na cienie co oznacza, że w sumie koszt takiej paletki wynosi mniej więcej 200 zł. Wydatek duży, więc czy się opłaca ?
Zacznę może od tego jak umieścić i wyjąć z niej cień, ponieważ sama na początku miałam z tym problem.
Oczywiście z włożeniem nie ma żadnego problemu, wystarczy go po prostu umieścić w otworze. Natomiast przy wyciąganiu cieni już się trochę musiałam namęczyć, ponieważ nie od razu wpadłam na to jak to zrobić. Każdy cień tak mocno trzyma się paletki, że jedynie co mogłam to obkręcać cienie w tych otworkach. Szczerze mówiąc trochę się bałam je wyciągnąć, bo martwiłam się, że mogę uszkodzić cień. Próbowałam podważać je chyba na prawdę wszystkim i wreszcie doszłam do tego ...
Za pomocą pęsetki docisnęła krawędź cienia i ładnie odskoczył z jednej strony. Teraz wyciągam cień w 3 sek. wcześniej zajmowało mi to z 5 min.
Przejdę teraz do przedstawienia każdego cienia z osobna, sprawdzimy jego pigmentację oraz jak bardzo się osypuje.
1. nr 343
Na zdjęciu z lewej widać cień przed potarciem go palcem do swatcha, a z prawej już po przetarciu. Jak widać cień minimalnie się osypał. Ten cień chyba jest najrzadziej przeze mnie używany.
2. nr 351
3. nr 322
Tutaj cień minimalnie się posypał, niestety dość słabo widać to na zdjęciu. To jest cień w ciekawym kolorze, myślę że przydatny na ważne wyjścia, czy imprezy, można go fajnie połączyć z czernią, złotem, czy srebrem. Tak na prawdę to pasuje on do wszystkiego.
4. nr 345
Tutaj widać, że się troszkę osypał, ogółem cień idealny na co dzień.
5. nr 383
Z tym kolorkiem można się fajnie pobawić, jednak niestety trochę się osypuje :/
6. nr 382
Świeży kolorek idealny jako dodatek do innych cieni, osypuje się na prawdę minimalnie.
7. nr 334
Przyjemny fiolet, również super jako dodatek i praktycznie się nie osypuje.
8. nr 362
Ten kolorek fajnie łączy się z lekkim brązikiem/kolorem nude. Nie osypuje się.
9. nr 407
Ten cień chyba oczarował mnie najbardziej. Jak widać na zdjęciach, a w sumie to praktycznie nie widać, żeby się osypywał i tak faktycznie jest. Jest fajnie napigmentowany i wygląda przepięknie na oku. Jest trochę jak rose gold, czyli różowe złoto, miedziany i tworzy niesamowity refleks. Tutaj spróbuję Wam go przedstawić :
10. nr 372
Ten będzie super jako dodatek do wieczorowych makijaży i nie tylko ! Jak widać troszkę się osypał.
I to już wszystkie cieni jakie posiadam w tej paletce :)
Niektóre cienie bardziej się osypują, niektóre mniej. Warto "wyczajić", które się mniej osypują i mają lepszą pigmentację.
Teraz swatche :D
Jak widać pigmentacja tych cieni jest super pomijając dwa pierwsze. ( cienie idą po kolei tak jak są ułożone w paletce )
Jeśli wybierzemy kolory, które mają dobrą pigmentację i się nie osypują, to myślę, że warto. Nie polecałabym jedynie np. tego w odcieniu żółci (nr 343) i tego najjaśniejszego/cielistego (nr 351).
Firma Inglot ostatnio szczególnie mi podpasowała jeśli chodzi o cienie.
W swoich kosmetykach mam jeszcze jedną taką paletkę, jednak z cieniami bardziej odważnymi i błyszczącymi, więc jeśli post Wam się spodobał i chcecie taki z drugą paletką to dajcie znać w komentarzach ! Z chęcią ją Wam przedstawię :D
Jeśli jeszcze nie jesteś obserwatorem to zachęcam do tego zmienienia :)
Piszcie czy macie taką paletkę, a może inną ale też z Inglota ? Jakie polecacie ?
KONKURS
Jeszcze chciałam zadać Wam małe pytanko, ponieważ planuję zrobić po świętach konkurs i chciałam Was zapytać o nagrody :D Co byście chciały, aby znalazło się w zestawie konkursowym ? Piszcie, na pewno przejrzę każdą opcję i coś wybiorę :D
Monia ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz